Śnieg potrafi być fantastyczny, a zabawa w nim ogromną frajdą.
Czasami.
Bo ile zimy można znieść???!!!
Po wielkanocnej zabawie w śniegu Lia złapała jakiegoś wirusa i w poniedziałek wieczorem już miała 40 stopni. Ibuprofen i paracetamol pomagały tylko na chwilę, raczej obniżały może o stopień czy dwa, jeżeli w ogóle. Wczoraj wieczorem termometr pokazał w uchu 40,4°C, Lia zaczynała już mówić nieskładnie. Chłodne okłady na głowę szły jeden za drugim, w pogotowiu mieliśmy wannę z wodą do chłodzenia.
Nasza pediatra jeszcze we wtorek stwierdziła po kropeczkach na gardle, że to sezonowy wirus i że powinno samo przejść po 7 dniach. U Asi nawet trwało jeden dzień.
Tymczasem Li już czwartą dobę jest rozpalona.
Za oknem nadal Syberia.
Doooość!!!!!!