Dostaliśmy odpowiedź z gminy: hurra! Tak jak prosiliśmy, wyrażono zgodę na zwiększenie liczby godzin, przez jakie Lia będzie miała w przedszkolu opiekę osobistego asystenta. Teraz mają być to pełne 3 godziny dziennie – tak w przedszkolu, jak i od następnego roku w szkole.
Pierwsza przeprawa za nami.
W międzyczasie mamy wskazać – i to jak najszybciej – szkołę, gdzie chcielibyśmy, żeby Lia poszła od następnego września. Widzieliśmy już szkołę najbliższą, kolorową i przyjazną, ale z nieprawdopodobnie ciasnymi salami: o manewrowaniu wózkiem czy chodzikiem można zapomnieć. Jesteśmy w trakcie umawiania się na oglądanie innych szkół w okolicy, mając nadzieję, że są bardziej przestronne. Musimy też brać pod uwagę, że zgodnie z przepisami – co zresztą widzieliśmy na żywym przypadku – gmina wcale nie ma obowiązku dziecku na wózku zapewniać transportu do i ze szkoły. Znaczy to ni mniej ni więcej, że mogłoby dojść codzienne dowożenie i odbieranie małej (inna sprawa, że do naszego leciwego osobowego Citroena nie mieści się normalny wózek elektryczny).
Tymczasem jednak koncentrujemy się na tym, żeby Lia wyzdrowiała jak najszybciej.