Ten rok w przedszkolu od początku wygląda zupełnie inaczej. Pani fizjoterapeutka zaproponowała, żeby Lia spróbowała chodzić do przedszkola w ortezach. Że może być fajnie. I od razu zawiozła do przedszkola inny chodzik, lżejszy i z lepszym podparciem w biodrach.
Przekonała też panie przedszkolanki, żeby pod jej okiem nauczyły się zdejmować Lii ortezy.
I zaczęliśmy. Rano Lia zostaje w przedszkolu w ortezach, bawi się na stojąco, asekurowana chodzikiem. Podoba jej się, że stoi tak jak inne dzieci, nareszcie też widać, jaka jest wysoka. Czasami siedzi też na krzesełku, mimo że wywinięte brzegi ortez na pewno nie są zbyt wygodnie. Po godzinie-półtorej ortezy z nóg.
Od razu pierwszego dnia okazało się, że nowy chodzik może i dobry jest do ortez, ale Lia zupełnie nie daje sobie w nim rady na własnych nogach. Panie z przedszkola poprosiły więc, żeby przyprowadzać też jej stary Krokodylek, który mimo że mniej wymyślny, to toczy się dużo gładziej i podobno daje małej dużo więcej niezależności.
Tak więc teraz mamy w przedszkolu ortezy i dwa chodziki.
Pani fizjoterapeutka chce jeszcze przymierzyć Lię do innego chodzika, tym razem firmy Quest88, który zresztą oglądaliśmy kiedyś na targach Kidz South i wcale nie byliśmy zachwyceni. Na przymiarki jedziemy więc z umiarkowanym optymizmem.
No ale fakt faktem, ze swojego Krokodylka Lia wyrasta. Zastanawiamy się, co będzie dalej, jak tak będzie dalej rosła: w Anglii takich Krokodylków nie dostarczają, a w niczym innym Lia nie porusza się tak sprawnie.
Ktoś wie, jak ją przekonać, żeby zaczęła chodzić bez chodzika? ;)