Ale u nas też na chwilę wyszło słońce. I całą tę chwilę spędziliśmy w lesie i nad rzeką. Wizzybug upakowany pięknie w bagażniku – mieści się dokładnie i na styk, Lia poprzypinana w foteliku, Jasmina z przodu, obłożona książkami i suchym prowiantem: bo przecież jedziemy w Nieznane.
Jednak w tej okolicy jesteśmy nowi i teraz Nieznane pojawiło się już po kwadransie jazdy. Wliczając w to jedno zgubienie się i jedno tankowanie.
Wizzybug tym razem był testowany jako pojazd terenowy i sprawił się cudnie :) Choć bateria padła niespodziewanie szybko i do samochodu dotarliśmy już na ostatniej, migającej kresce bateryjnej rezerwy.
A tak wygląda nasze najbliższe Nieznane: