A już było prawie dobrze...
Lia właśnie wyszła z ospy wietrznej, cała jeszcze blado nakrapiana, ale już wesoła.
A nie było łatwo. Dwa tygodnie temu zaczęło się gorączką ponad 40 stopni, a potem krostki, i to w miejscach, gdzie się ich naprawdę nie chce mieć. Wrrrr!
Najgorsze były noce. Gorączka, swędzenie krost - jedna zrobiła się w uchu... Trzeba smarować Lię emulsją łagodzącą. Mama wstaje chyba co godzinę – bo Tata bezczelnie zmył się do Paryża pod pretekstem jakiejś konferencji.
Ale od niedzieli wszystko było dobrze i nawet cała rodzina wypuściła się do miasteczka.
A teraz co? Znowu gorączka. Dziś jedyne 38 stopni.
Wrrrrrrrrrrrr!!!